Rok po rozpoczęciu tego rodzicielstwa, zdaję sobie sprawę, jak wiele się zmieniło dla nas obojga.
Léa Jones / Stocksy UnitedKiedy moja babcia jeszcze żyła, mój tata składał jej życzenia co roku szczęśliwego dnia „narodzin” jego urodziny. Zawsze myślałem, że po prostu próbuje być zabawny. Uwielbia dobrą grę słów i mówił to z szerokim uśmiechem na twarzy. Babcia za każdym razem śmiała się i uśmiechała, jakby nigdy wcześniej nie słyszała tego żartu.
Teraz, gdy jesteśmy 2 tygodnie od rocznej rocznicy mojego pierworodnego, w końcu rozumiem wpływ tego gestu. Moja babcia nie uśmiechała się tylko dlatego, że uważała to za zabawne. Uśmiechnęła się, bo czuła się uznana. Słynny. To był też jej wyjątkowy dzień.
Podczas gdy urodziny naszych dzieci to właściwie dzień wyznaczający liczbę lat, które spędzają na tej planecie, jeśli są one najstarsze, oznacza to również, jak długo byliśmy rodzicami.
Jak zaczyna się dobrze znany cytat Osho: „W momencie narodzin dziecka rodzi się także matka”. Chociaż mój syn może być tym, który technicznie się zmienia, jako matka, ja też czuję, że się nim zmieniam.
W minionym roku oboje rozwinęliśmy się na wiele sposobów
Wiele się wydarzyło, odkąd zgłosiliśmy się do szpitala tego zimnego grudniowego poranka, a nasza dwójka składała się z trzech osób.
Chodzi mi o to, że oprócz globalnej pandemii wiele wydarzyło się ze mną wewnętrznie.
Daleko mi do tej samej osoby, którą byłem przed urodzeniem dziecka. Nawet od tego, kim byłam w ciąży. I nie tylko czuję się inaczej. To nie jest tak, jakbym zmienił kolor włosów lub zajął się hobby. Czuję się nowy. Powstający. Odrodzony.
Myślę, że warto wspomnieć, że przed własnym dzieckiem nie miałam dużego doświadczenia z dziećmi. Szczerze mówiąc, przez większość mojego dorosłego życia nawet nie sądziłem, że chcę mieć dzieci, znacznie woląc przewidywalność i (fałszywe) poczucie kontroli, które uzyskałem, koncentrując się na swojej karierze.
Moje siostrzenice mieszkały dość daleko i chociaż wszyscy moi przyjaciele mieli dzieci, udawało mi się trzymać rękę na dystans, gdy odwiedzałem, zazwyczaj preferując towarzystwo ich psów.
Kiedy w końcu zaszliśmy w ciążę, spanikowałam, jak małe mam doświadczenie. Czułem, że muszę się wiele nauczyć, więc pożerałem wszystkie książki, które mogłem zdobyć, i zasypałem pytaniami każdego doświadczonego rodzica, którego znałem.
W końcu mieszkałam w tym samym mieście, co siostrzenica i nowiutki siostrzeniec, i używałam ich jak przyspieszonego kursu opieki nad dziećmi, chociaż nadal udało mi się uniknąć zmiany pieluchy przed własnym dzieckiem.
Ale bez względu na to, jak dobrze się uczyłam, nie dzięki książkom ani radom zostałabym matką. Stałam się jednym z chwilą, gdy mój syn pojawił się w moim życiu i każdego dnia zostaję matką.
Widzisz, na tym polega piękno rodzicielstwa. To nie jest stały punkt - to proces. Ewolucja. Coś, w co rozwijamy się wraz z naszymi dziećmi. Pod wieloma względami dorastamy razem z synem.
To niezwykłe, jak bardzo rozwinęła się nasza znajomość od pierwszego dnia do pierwszego tygodnia, do pierwszego miesiąca, a zwłaszcza teraz, do pierwszego roku.
Tak wiele się zmieniło
Patrzyłem, jak zmienia się z uroczego, ale bezradnego małego głupka w chodzącego, mówiącego, małego człowieka. W międzyczasie obserwowałam, jak ze zdenerwowanej, nieświadomej mamy po raz pierwszy stałam się znacznie bardziej pewną siebie, choć wciąż często nieświadomą, mamą po raz pierwszy.
Na początku odkażałem wszystko, co dostało się do naszego domu i panikowałem z powodu każdego pociągnięcia nosem i siniaka.
Spędziłem godziny w Google, szukając nowych dźwięków lub ruchów, które ćwiczył, i dzwoniłem do naszego pediatry w sprawie najmniejszych zmian w zachowaniu.
Miałem obsesję na punkcie jego jedzenia i studiowałem jego wzorce snu, jak profesor matematyki, który próbuje znaleźć rozwiązanie niemożliwego równania lub przepracowany detektyw, który próbuje rozwikłać zimną sprawę.
Ciągle wątpiłbym w swoje instynkty, patrząc na zegar zamiast na moje dziecko lub prosząc o radę innych, zamiast siedzieć cicho i zadawać sobie pytanie. Wolałabym od męża uzyskać potwierdzenie moich decyzji dotyczących tego, czego potrzebuje nasze dziecko, zamiast opierać się na mojej intuicji.
Teraz, mając 1 rok, z każdym dniem jestem coraz bardziej pewny siebie, podobnie jak mój syn na każdym kroku jest coraz bardziej pewny siebie. I myślę, że obszarem, w którym najbardziej dojrzewam (i mówię to w obecnych terminach, ponieważ wciąż jest to bardzo w toku) jest moja zdolność do zaufania sobie.
Będę w pełni szczery; Wciąż Google to śmieszne rzeczy, które on robi. A kiedy zmienia się jego sen, z powrotem znajduję się przy tablicy, próbując przerobić równanie, żeby to rozgryźć.
Ale nie czuję już, że wszystkie odpowiedzi będą pochodzić ze źródeł zewnętrznych. Porady są zawsze pomocne i potrzebuję tak wielu wskazówek, jak tylko mogę. Jednakże, podczas gdy przez te pierwsze tygodnie i miesiące zakładałem, że inni znają odpowiedzi, teraz patrzę na mojego syna. I słucham swojego serca.
Tak jak szanuję jego proces uczenia się i odkrycia, nie oczekuję już, że będę wiedział wszystko.
Tak jak nigdy go nie osądzam, kiedy upada, tak samo nie osądzam już siebie za popełnianie błędów. Cóż, przynajmniej nie tak bardzo.
Tak jak świętuję wszystkie jego zwycięstwa, nieważne jak małe, staram się również uczcić moje.
Tego dnia nie były to tylko jego narodziny - były to także moje własne. I każdego roku, kiedy mam szczęście patrzeć, jak się starzeje, będę patrzeć nie tylko wstecz na to, jak daleko zaszedł, ale także na to, jak daleko zaszedłem. Jak daleko my spotkali się.
I zawsze będę życzyć sobie „szczęśliwego dnia narodzin”.
Sarah Ezrin jest mamą, pisarką i nauczycielką jogi. Z siedzibą w San Francisco, gdzie mieszka z mężem, synem i psem, Sarah zmienia świat, ucząc miłości własnej tylko jedną osobę na raz. Aby uzyskać więcej informacji na temat Sarah, odwiedź jej witrynę internetową, www.sarahezrinyoga.com.