Musieliśmy dokonać nieoczekiwanych zmian, ale nasza rodzina jest dzięki temu silniejsza.
Maskot / Getty ImagesKiedy pandemia uderzyła po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii, spanikowałem. Byłam 2 miesiące od urodzenia pierwszego dziecka i wiedziałam, że jestem narażona na przewlekłą chorobę autoimmunologiczną.
Czułem, że życie już nigdy nie będzie takie samo.
Wyobraziłam sobie relaksujący urlop macierzyński z moim dzieckiem, z wizytami członków rodziny chętnych do pomocy, abym mogła trochę odpocząć.
Zamiast tego, w ciągu kilku tygodni od urodzenia dziecka, mój partner i ja podjęliśmy trudną decyzję, że będzie musiał odejść z pracy dla naszego bezpieczeństwa. Pracował w ruchliwym supermarkecie, narażając nas na ryzyko. Postanowił na pierwszym miejscu postawić zdrowie moje i dziecka, nawet jeśli oznaczało to spadek dochodów.
Nie mieliśmy luksusu, by przyjąć spadek dochodów, ale nie mieliśmy wyboru. I nie mogliśmy przetrwać z mojego zasiłku macierzyńskiego. Zamiast tego, 6 tygodni po traumatycznym cesarskim cięciu, usiadłem przy biurku i wróciłem do pracy.
Urodzenie nowego dziecka i bycie pracującą mamą było trudne, szczególnie na początku.
Wiem, że wiele osób miało gorzej. Wiele osób straciło bliskich lub urodziło dzieci bez wynagrodzenia macierzyńskiego. W żaden sposób tego nie ignoruję iz perspektywy czasu widzę, jakie mieliśmy szczęście. Ale moje wyzwania były prawdziwe, takie same.
Nieszczęścia pracującej mamy
Początkowo bycie pracującą mamą napełniało mnie poczuciem winy. Miałem przyjaciół, którzy rodzili mniej więcej w tym samym czasie co ja i wszyscy brali miesiące wolnego od pracy.
Patrzyłem na ich historie na Instagramie z zazdrością, ponieważ wiedziałem, że moje noce, kiedy mój syn śpi, będą wypełnione terminami. Desperacko szukałem pracy w nadziei, że będę w stanie utrzymać dom, a także być nową mamą, próbującą robić normalne rzeczy dla „mamy”.
To było stresujące i każdego dnia czułem, że zawodzę.
Martwiłem się, że nie postępuję właściwie. Ciągle martwiłem się o finanse (i nadal to robię) i byłem pełen poczucia winy mamy.
Zostało to wzmocnione tylko wtedy, gdy otrzymałem od członków rodziny i przyjaciół odręczne komentarze na temat tego, że mój partner i ja nie trzymaliśmy się tradycyjnych norm rodzicielskich, zgodnie z którymi tata pracuje, a mama pozostaje w domu.
Ale w globalnej pandemii nie trzymamy się żadnych norm. Życie po prostu nie jest normalne.
Oboje jesteśmy w domu i oboje staramy się jak najlepiej wychować naszego syna w najlepszy możliwy sposób.
Dzielimy się opieką nad dziećmi. Działamy po kolei. To dla mnie ważne, że oboje mamy niesamowite relacje z naszym dzieckiem i to właśnie mamy.
Oboje na zmianę zajmujemy się karmieniem, pieluchami i zabawą. Wieczorem po kąpieli mojego syna spędzamy razem czas z rodziną.
Plusem, że nic się nie planuje
Ale mój partner, który jest w domu, a ja patrzę, jak jest tatą, sprawiły, że zakochałam się w nim od nowa.
Pokazało mi, że można być zespołem i że nie musimy trzymać się tradycyjnych norm dotyczących płci, aby być szczęśliwą rodziną. Nauczyło mnie, że dziecko potrzebuje dobrych relacji z rodzicami, niezależnie od płci, a przebywanie w domu oznacza, że mogliśmy to robić.
Początkowo życie toczyło się na pełnych obrotach. Z biegiem czasu weszliśmy w naszą własną rutynę, w której mogę popracować nad byciem mamą. I zdałem sobie sprawę, że jestem dobry: zapewniam mojemu synowi, a także poświęcam mu czas i opiekę, której potrzebuje.
Mój partner nie „pomaga” w opiece nad dziećmi, jak to często wyrażają krewni. Nie jest opiekunem.
Kiedy tatusiowie zajmują się opieką nad dziećmi, ważne jest, aby to rozpoznać. Jednak to, co robi, nie jest niczym spektakularnym - jest po prostu rodzicem.
Świat wciąż ma przed sobą długą drogę, aby to sobie uświadomić.
Mimo to jestem wdzięczny za relacje, jakie ma z moim synem, a jego zaangażowanie w „bycie rodzicem” wzmocniło nasz związek. Mamy własną rodzinną dynamikę, która na nas działa.
Czujemy to, na co zasługuje każda rodzina. Jesteśmy szczęśliwi, bezpieczni i kochani, ponieważ pracowaliśmy razem, aby tak się stało.
Większa intymność
Jesteśmy ze sobą bardziej zażyli, ponieważ okazujemy sobie większy szacunek. Doprowadziło to do poprawy naszego życia seksualnego.
Bycie rodzicem dało nam jeszcze silniejsze połączenie, a praca w zespole sprawiła, że nasz związek fizyczny stał się bardziej ekscytujący. Zwiększyło nasze poczucie miłości, pasji i wzajemnego szacunku.
Silniejsza przyjaźń
Nasza dynamika rodzinna uczyniła nas lepszymi przyjaciółmi. Fajnie się śmiać razem, gdy mój syn wydaje zabawne dźwięki i chichocze podczas pokazów swoich dzieci. Wspaniale jest patrzeć razem, jak wciąż się rozwija, wiedząc, że jest nasz.
Chociaż każdy może zobaczyć, jak szczęśliwy i bezpieczny jest nasz syn, wciąż spotykamy się z ocenianymi komentarzami i zszokowanymi minami, gdy ludzie pytają o naszą organizację pracy.
Mówię im, że to ja staram się dotrzymać terminów i opadają im szczęki. Niektórzy ludzie nie są w stanie uwierzyć, że nie wszystkie rodziny funkcjonują w ten sam sposób.
Jestem zmęczony tym, że czuję się nieswojo podczas tych rozmów, a zamiast tego patrzę na swoją rodzinę i uśmiecham się. Jeśli to działa dla nas, to wszystko się liczy.
Co więcej, jest to korzystne dla naszych relacji i relacji z naszym dzieckiem.
Przezwyciężanie starych przekonań
Na początku miałem własne wątpliwości co do naszej niezwykłej dynamiki z powodu tradycyjnych przekonań, ale nauczyłem się, że można robić rzeczy inaczej. Dowiedziałem się, że najważniejsze jest szczęście dziecka, a promienne uśmiechy, które widzimy każdego dnia od naszego syna, dowodzą, że wykonujemy dobrą robotę.
Dowiedziałem się również, że najlepsi rodzice to ci, którzy pracują razem, aby ich dzieci czuły się bezpieczne, kochane i bezpieczne. Czy to nie jest najważniejsze?
Hattie Gladwell jest dziennikarką zajmującą się zdrowiem psychicznym, autorką i rzeczniczką. Pisze o chorobach psychicznych w nadziei, że zmniejszy piętno i zachęci innych do zabrania głosu.