Karmienie piersią było jedną z wielu rzeczy związanych z rodzicielstwem, które (niesłusznie) zakładałem, że mogę odnieść sukces dzięki ciężkiej pracy, ale nie spodziewałem się nadmiernej podaży.
Zanim zaszłam w ciążę, niewiele wiedziałam o karmieniu piersią. Jasne, moje koleżanki ostrzegały mnie, że to może być wyzwanie, ale większość z nich robiła to bez narzekania przez lata.
A co z tymi wszystkimi kobietami, które widziałam w restauracjach i kawiarniach? W eleganckich ubraniach do karmienia niemowlęta bezproblemowo przyczepione do piersi. Albo członkowie rodziny, którzy używali piersi jak magicznej kuli spokoju?
Poza tym, czy karmienie piersią nie powinno być „naturalne”? To znaczy, jestem całkiem dobry w większości rzeczy, na które myślę. Jak trudne to może być?
Zestresowany, poplamiony łzami, pokryty mlekiem, wyczerpany bałagan, jakim byłem.
Oczekiwania i rzeczywistość
Przed narodzinami dziecka najbardziej obawiałem się, że nie mam wystarczającej ilości mleka. W moim (nadmiernym) przygotowaniu do macierzyństwa był to problem, o którym najczęściej słyszałam.
Czytam historię za historią ludzi odciągających pokarm tylko po to, by dostać uncję.
Nie wiedziałem, że możesz zbyt wiele mleko i że może być równie stresujące.
Podobnie jak niektóre porody, nasz był skomplikowany, a mój syn spędził kilka pierwszych dni na OIOM-ie. Oznaczało to, że zamiast od razu zacząć karmić piersią, zacząłem odciągać pokarm.
Dało mi to coś do kontrolowania w czasie, który wymknął się spod kontroli. Znałem „prawo podaży i popytu” - że twoje piersi zarabiają tyle, ile potrzeba, na podstawie tego, ile są zużyte - ale nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że nadmierne pompowanie może przyczynić się do nadpodaży.
W szpitalu odciągałam pokarm tyle razy, ile myślałam, że dziecko będzie jadło, czyli co 1 do 2 godzin. Początkowo był na płynach dożylnych, więc trudno go było ocenić.
Pompowałbym również, dopóki przepływ nie zwolnił, w przeciwieństwie do ilości lub limitu czasu.
Powinienem być zaniepokojony, że z łatwością napełniam butelkę po butelce. Zamiast tego poczułam, że „wygrywam” i chwaliłam się przed mężem i pielęgniarkami, że mamy nadwyżkę siary przypominającej krem w lodówce.
Za dużo tego dobrego
Kiedy w końcu zostaliśmy wypisani ze szpitala i moje mleko „spłynęło”, senna postawa mojego 4-dniowego synka podczas jedzenia została szybko zastąpiona przez szeroko otwarte łyki i siorbanie. Zwalał co 30 sekund w histerii, twarz pokryta mlekiem, podczas gdy moja pierś nadal strzelała mu w twarz.
Mój prawy strumień jest jak potężny wodospad. Moja lewa naśladuje pokaz fontann w hotelu Vegas.
Wszystko, co posiadamy, jest pokryte mlekiem. Nasze meble, nasza podłoga. Ekran mojego iPhone'a był poplamiony i zabrudzony. Żadna koszula ani wkładka do piersi nie mogą się równać z moim silnym flow i niestety, mój nowonarodzony syn też nie.
Jego słabo rozwinięty układ pokarmowy nie był w stanie poradzić sobie z przepełnieniem i często miał objawy podobne do refluksu: wygięcie pleców, plucie i niepocieszony płacz.
Kiedy jakakolwiek rodzina przyjeżdżała na spotkanie z nim w tych pierwszych tygodniach, wstydziłem się nakarmić na ich oczach. Nie dla nieśmiałości - ale dlatego, że czułem się jak porażka, że płakał histerycznie i gwałtownie kiwał głową przy mojej piersi zamiast spokojnie jeść.
Próbowałem chować się w sypialni do karmienia lub przepełniać niepokój, gdyby ktoś poprosił o usiąść z nami.
W końcu poszukaliśmy wsparcia laktacyjnego i zdiagnozowali u mnie „nadpodaż” i „mocne rozczarowanie”.
Okazuje się, że czasami jest za dużo mleka nie dobra rzecz.
Dostaliśmy wydruk z stron sposobów, w jakie musiałbym radzić sobie z każdym karmieniem, i chociaż niektóre wskazówki były pomocne, było to przytłaczające.
Kanały stały się „całością” - w tym dużo płaczu z jego strony, kiedy nauczył się zarządzać moim przepływem, i dużo płaczu z mojej strony, kiedy nauczyłem się radzić sobie z jego frustracją obok wspomnianego przepływu.
Bałam się, że moje marzenie o łatwym wyrzuceniu piersi i uspokojeniu syna nigdy się nie spełni.
I chociaż głośno obiecywałam mojemu mężowi, rodzinie i terapeucie, że z radością przestawię się na butelki lub mleko modyfikowane, jeśli sytuacja będzie nadal stresująca, była inna, większa część mnie, która czuła, że muszę „wygrać” tę całą karmę piersią . Zdeterminowany, aby to zadziałało. Jakbym był w jakiejś wielkiej rywalizacji między naturą a mną.
Ale jeśli „karmiony jest najlepszy”, to ja był już wygrywam.
Nasz chłopiec dobrze się rozwijał. Rósł dobrze i był zdrowy. I wreszcie w wieku około 6 tygodni, dzięki dostosowaniu pozycji żywieniowych, zacząłem dostrzegać przebłyski tych kojących karm, o których kiedyś marzyłem. Chociaż musieliśmy się położyć.
Nigdy nie zapomnę pierwszego razu, gdy mój syn karmił się cicho przez prawie 30 minut. Kończąc sennym, długim ssaniem. Obserwowałem jego twarz i chociaż miał wtedy zaledwie 6 tygodni, przysięgam, widziałem uśmiech.
O tak. Już wygrałem.
Sarah Ezrin jest mamą, pisarką i nauczycielką jogi. Z siedzibą w San Francisco, gdzie mieszka z mężem, synem i psem, Sarah zmienia świat, ucząc miłości własnej tylko jedną osobę na raz. Więcej informacji na temat Sarah można znaleźć na jej stronie internetowej www.sarahezrinyoga.com.