Co sprawia, że dr Robert Eckel jest wyjątkowy wśród wielu znakomitych lekarzy pełniących funkcje kierownicze w American Diabetes Association (ADA)? Oprócz 40-letniej praktyki w endokrynologii i chorobach serca, on sam od ponad 60 lat choruje na cukrzycę typu 1 (T1D), a dwoje z jego pięciorga dzieci również choruje na T1D.
Oznacza to, że Eckel, obecnie prezes ADA ds. Medycyny i nauki, „rozumie” to w sposób, w jaki inni świadczeniodawcy mogą tego nie robić, co z pewnością dobrze mu służyło w jego praktyce na University of Colorado School of Medicine w ciągu ostatnich czterech dekad.
Byliśmy zachwyceni, mogąc spotkać się z Eckelem niedawno, tuż po pierwszym wirtualnym corocznym spotkaniu ADA (# ADA2020) w czerwcu, gdzie odegrał kluczową rolę w kształtowaniu programu.
Doktorze Eckel, co wyróżnia pana w pierwszych w historii wirtualnych sesjach naukowych ADA?
COVID-19 wywarł ogromny wpływ na ADA i na całym świecie. Kiedy w marcu uderzył w Stany Zjednoczone, ADA już zmieniała pozycję w zakresie nauki i medycyny oraz konieczności redukcji budżetu i personelu.
Patrząc wstecz, myślę, że wirtualne sesje naukowe były bardzo udane i najlepsze z możliwych. Jesteśmy zdumieni, że mamy ponad 12 500 rejestrujących, co było nieoczekiwane - liczyliśmy na 10 000 osób. Na początku pozostawaliśmy w tyle, ale w ostatnim miesiącu liczba ta wzrosła z około 4 000 do ponad 12 000. A ci, którzy się zarejestrowali, mogą mieć dostęp do prezentacji przez pełne 90 dni po zakończeniu spotkania. W przeszłości chciałem brać udział w trzech sesjach jednocześnie, ale nie mogłem tego zrobić. Teraz mam możliwość cofnięcia się i wysłuchania całej prezentacji we własnym tempie. Jest to problem, który można rozwiązać wirtualnie, ale nie podczas spotkania na żywo.
Nawet z wirtualną salą wystawową nie było to samo…
Nie, nie było. Istniała możliwość wejścia do wirtualnej hali wystawienniczej i ekspozycji. Ale to nie było jak chodzenie po okolicy i zdobywanie informacji o lekarstwach lub urządzeniu i możliwość osobistego rozmawiania z poszczególnymi osobami. Te osobiste interakcje w hali wystawowej nie mogą być odwzorowane przez wirtualną salę 3D. Możesz swobodnie spacerować, doświadczać i uczyć się z ludźmi, których spotykasz na ścieżce. Myślę, że przegapiliśmy te doświadczenia, które są tego ważną częścią.
Jak to wpłynie na przyszłe wydarzenia ADA?
Pandemia naprawdę zmieniła wiele w sposobie komunikacji i spotkań. Większość z nas jest teraz przyzwyczajona do korzystania z Zoom, Skype lub innej platformy do wirtualnego łączenia się, a pomysł przebywania w pokoju można uchwycić wirtualnie. Nadal istnieje wada oddzielenia geograficznego i nieobecności osobiście. Nawiązywanie kontaktów z innymi badaczami, obecność podczas prezentacji, podczas której wygłaszana jest doskonała prelekcja… to po prostu nie to samo.
Mimo to, jak sądzę, sukces tego wirtualnego spotkania w 2020 r. Sprawił, że ADA pomyślała o swoich posiedzeniach w przyszłości i być może zorganizowaniu wydarzeń „hybrydowych”. Na przykład zorganizowalibyśmy spotkanie na żywo, podczas którego można było oglądać prezentacje i kontaktować się ze współpracownikami osobiście. Ale miałbyś również komponent wirtualny, który mógłby zaspokoić potrzeby wielu ludzi, którzy nie mają funduszy lub nie chcą podróżować, lub ostatecznie potrzebują tylko dostępu do niektórych sesji, do których mogliby uzyskać dostęp w połowie drogi świata, zamiast podróżować gdzieś w USA, aby osobiście uczestniczyć w wydarzeniu.
Czy możesz podzielić się swoją historią dotyczącą cukrzycy?
Młody Bob EckelTak naprawdę nie pamiętam życia bez cukrzycy. Miałem 5 lat, w lutym 1953 roku. Teraz wiemy, że jest wstęp do diagnozy, który może potrwać nawet 3 lata, ale po prostu nie pamiętam żadnego życia sprzed postawienia diagnozy. Moja mama w tamtym czasie zabrała bardzo chore dziecko do szpitala dziecięcego Cincinnati, który jest obecnie jednym z bardziej uznanych ośrodków w kraju.
W tamtym czasie miałam cukrzycową kwasicę ketonową (DKA) i nigdy wcześniej nie byłam w szpitalu, więc pamiętam kilka rzeczy:
Po pierwsze: moja mama nie mogła ze mną zostać, więc wróciła do domu w nocy.
Po drugie: lancety do badania krwi, które uderzyły w twoje palce, wyglądały jak miecze, tak ogromne i bolały jak diabli w porównaniu z istniejącą obecnie technologią odcisków palców, wielkości małego ukłucia.
Ten ból stał się związkiem z moimi pierwszymi dniami z cukrzycą, która utknęła w moim mózgu.
Jak to było w tych „ciemnych wiekach” leczenia cukrzycy?
W tamtym czasie umiejętność leczenia cukrzycy była bardzo prymitywna. W dużej mierze opierał się na tabletkach Clinitest, które wrzucano do moczu z 10 kroplami wody, a seria gradientowa kolorów od niebieskiego do ciemnobrązowego odzwierciedlałaby ilość glukozy w moczu. Szacuje się, patrząc wstecz, że gdyby wszystko było niebieskie i nie było glukozy w moczu, poziom HbA1c w tamtym czasie mógł sięgać nawet 9,0%. To wszystko z bluesem!
Pamiętam jednak, że jako dziecko miałem wiele zielonych lub pomarańczowych do ciemnobrązowych zakresów, które mogły odzwierciedlać HbA1c do 12 lub 13 procent. Nie wiem, gdzie naprawdę znajdowałem się wtedy pod kontrolą, ale mogę zapewnić, że nie była świetna według dzisiejszych standardów. Pamiętam to całkiem dobrze.
Pamiętam też problem z samym Clinitestem, który sprawiał, że po upuszczeniu tabletek robił się naprawdę gorący, a jeśli trzymałby się go zbyt długo, mógłby się poparzyć. A jeśli wylałeś płyn na skórę, możesz zostać poważnie poparzony. To nigdy nie mogło przejść przez FDA [Food and Drug Administration] w dzisiejszych czasach.
Wow, a ty musiałeś brać insulinę zwierzęcą…?
Tak, dorastałem z jednym zastrzykiem dziennie nieoczyszczonej insuliny wieprzowej, którą trudno teraz znaleźć. Używałem tego do przejścia na Lente lub NPH w latach siedemdziesiątych. Wtedy też musieliśmy gotować szklane strzykawki, a czasami upuszczano igłę i pękała. Jako małe dziecko miałem wiele epizodów hipoglikemii, więc bezpieczniej było podnosić poziom cukru, zwłaszcza gdy moja mama pracowała na dwóch etatach i była to tylko ona po śmierci mojego ojca i starszy brat, który pomagał mi w zarządzaniu.
Czasami mogłem współczuć sobie. Ale nie patrzę wstecz z wieloma negatywnymi uczuciami, ponieważ to było po prostu życie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych i kiedy byliśmy w cukrzycy. Nauczyłem się wielu lekcji, które pomogłyby mi później, w szkole medycznej.
Jak Twoja własna cukrzyca wpłynęła na wybór zawodu?
Coraz bardziej interesowało mnie pytanie: dlaczego ktoś jest chory? A jaka jest zalecana terapia? Kierowała mną ciekawość. Mój podstawowy popęd nie był oparty na moim własnym T1D, ale był bardziej związany z szerokim obrazem ciekawości związanym z tym, jak ludzie chorują i dlaczego niektóre terapie nie działają.
Na studiach licencjackich specjalizowałem się w bakteriologii i byłem w szpitalu, gdzie wydział chorób zakaźnych był wybitny. Może powinienem był się na tym skupić, ale miałem skłonność do tych badań. Chciałem też mieć pozycję kliniczną, która byłaby zgodna z moim życiem z T1D. Dlatego zdecydowałem się na endokrynologię, ponieważ gdybym nie lubił badań, mógłbym pracować jako endokrynolog i być pomocny dla młodych ludzi, a nawet dorosłych, którzy byli intensywnie leczeni insuliną z cukrzycą typu 1 lub 2. Podsumowując: uwielbiam badania, ale zdecydowałem, że nie będę zajmować się badaniami nad cukrzycą jako moim bezpośrednim zainteresowaniem. Skupiłem się raczej na lipidach i metabolizmie, który oczywiście dotyczy cukrzycy, ale jest bardziej ukierunkowany na choroby układu krążenia.
Jak wyglądała szkoła medyczna z T1D?
Poszedłem do szkoły, gdzie czasami byłem na dyżurze co drugi wieczór, a może co trzeci wieczór. Poznanie mojego poziomu glukozy w tamtym czasie, ponieważ nie było technologii pobierania próbek z palca, nie było możliwe. Czasami dostawałem dużą przekąskę w stołówce, aby uniknąć hipoglikemii podczas mojej zmiany. Pamiętam, że czasami czułem mdłości, ponieważ mój poziom cukru był tak wysoki.
Pamiętam, że na zajęciach z patologii na drugim roku wydział nadzorujący badanie mikroskopowe pacjentów również dowiedział się o mojej cukrzycy i zapytał, dlaczego zostałem przyjęty do szkoły medycznej. Powiedzieli, że nie żyłbym wystarczająco długo, aby zostać bardzo skutecznym lekarzem, ponieważ prawdopodobnie umrę w wieku około 40 lat. Pamiętasz takie rzeczy, kiedy masz 72 lata, tak jak ja teraz.
Był też czas na Uniwersytecie Wisconsin jako rezydent, gdzie robiłem obchody po dnie układu sercowo-naczyniowego, w ostatnim miesiącu trzyletniego programu szkoleniowego. Moi uczniowie ze mną zaczęli się zastanawiać nad moim osądem, a jeden z nich wiedział, że mam T1D. Nie było wtedy pomp insulinowych ani czujników, więc wezwali pielęgniarkę, żeby zrobiła mi glukozę, a mój odczyt był przerażająco niski i wynosił 19 mg / dl. Tutaj robiłem obchody i nie miało to większego sensu.
Czego cię to wszystko nauczyło?
To wszystko pomogło mi przejąć odpowiedzialność i jeszcze bardziej zaangażować się we własne zarządzanie. Ostatecznie, na początku lat 90. ukończyłem pompę insulinową na Uniwersytecie Kolorado, gdzie jestem od 1979 roku. Największym postępem w leczeniu cukrzycy było stosowanie ciągłego monitora glukozy (CGM), co pozwoliło mi być oprócz cukrzycy o wiele więcej.
Masz też dwóch synów z T1D?
Tak. Powinienem wspomnieć, że moja zmarła żona, matka moich dzieci zmarłych na raka piersi, również cierpiała na szereg autoimmunologicznych chorób tarczycy. Tak więc dwoje z moich pięciorga dzieci z T1D nie powinno być zaskoczeniem. Typ 1 rozwinął się zaraz po śmierci mojej żony Sharon w latach 1994-95, w odstępie 3 miesięcy.
Moi synowie mieli wtedy 12 i 11 lat. Więc mogą całkowicie obwiniać swoich rodziców za T1D. To naprawdę odzwierciedla coś interesującego z naukowego punktu widzenia, na co nie mam odpowiedzi: dlaczego dzieci ojców z T1D mają dwukrotnie większą częstość występowania z typem 1 niż dzieci matek typu 1? To z pewnością bardzo kłopotliwe.
Jakie mądre słowa możesz skierować do innych chorych na cukrzycę?
To niesamowite, że nie wiemy, co przyniesie przyszłość, i zachęcam ludzi, że cukrzyca to życie, a nie choroba. To życie, które wpływa na Ciebie 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu na każdym poziomie. To koncepcja własności i uważam się za osobę, która przeżyła, ponieważ jestem w pobliżu przez tak długi czas, jak wyglądało zarządzanie cukrzycą w tamtych dawnych czasach.