Uzależnienie czy uzależnienie? Słowa mają znaczenie - a jeśli chodzi o coś tak poważnego, jak uzależnienie, ważne jest, aby je dobrze zrozumieć.
Jeśli czytałeś ostatnio L.A. Times, być może natknąłeś się na komentarz dziennikarza Davida Lazarusa, który łączy swoje uzależnienie od leków przeciwdepresyjnych z nałogiem. W utworze Lazarus oświadcza: „Jestem uzależniony”.
Problem w tym, że to, co opisywał, tak naprawdę nie jest uzależnieniem.
Na początek uzależnienie i uzależnienie nie są takie same rzeczy. „Nazwij to uzależnieniem. Nazwij to zależnością. Nazwij to, jak chcesz ”- pisze. "Jestem wciągnięty."
Ale nie możemy po prostu nazwać tego, co nam się podoba, ponieważ słowa mają określone znaczenie - a przy czymś tak napiętnowanym jak nałóg, musimy uważnie dobierać słowa.
Żeby było jasne: jeśli jesteś fizycznie uzależniony od leku przeciwdepresyjnego, nie czyni cię to uzależnionym.
Objawy odstawienia leków przeciwdepresyjnych są prawdziwe dla wielu osób, zwłaszcza jeśli przyjmowali leki przeciwdepresyjne przez dłuższy czas. Z pewnością może to być trudne doświadczenie. Ale zespół odstawienia leków przeciwdepresyjnych nie jest podobny do uzależnienia.
Uzależnienie - lub zaburzenie związane z używaniem substancji - to choroba psychiczna zdefiniowana przez DSM-5 i ICD-11 (dwa z głównych materiałów diagnostycznych na świecie).
Zaburzenia związane z używaniem substancji charakteryzują się objawami, które pojawiają się w wyniku dalszego zażywania substancji pomimo doświadczanie negatywnych konsekwencji.
Niektóre kryteria obejmują między innymi:
- chęć rzucenia palenia lub ograniczenia i niemożność wykonania
- zachcianki lub chęć używania
- rezygnacja z ważnych lub wzbogacających zajęć z powodu zażywania narkotyków
- spędzanie ogromnej ilości czasu i wysiłku, aby znaleźć rozwiązanie
Aby Łazarz był uzależniony od antydepresantów, musiałby więc doświadczyć negatywnych konsekwencji podczas brał leki przeciwdepresyjne - nie wtedy, gdy przestał je przyjmować - i te konsekwencje miałyby znaczący wpływ na jego codzienne życie.
Kiedy masz zaburzenie związane z używaniem substancji, nie możesz przestać, a twoje uzależnienie wznosi się na szczyt listy priorytetów - bez względu na to, jak bardzo twój intelekt i moralność nie zgadzają się z jego coraz ważniejszą rolą w twoim życiu.
Jednak nie wszystkie osoby z zaburzeniami związanymi z używaniem substancji psychoaktywnych są fizycznie uzależnione. Zależność nie uzależnia.
Zależność odnosi się do tego, co się dzieje, gdy ty zatrzymać za pomocą. Mianowicie, że doświadczasz objawów odstawienia.
Osoba cierpiąca na przewlekły ból może być fizycznie zależna od leków przeciwbólowych, doświadczając objawów odstawienia, gdy nie są one leczone, ale nie może nadużywać leków przeciwbólowych podczas ich przyjmowania.
Podobnie, ktoś może mieć zaburzenia związane z używaniem alkoholu, ale nie może być fizycznie zależny do tego stopnia, że po wytrzeźwieniu wystąpią objawy odstawienia.
Innymi słowy? Uzależnienie i uzależnienie odnoszą się do dwóch zupełnie różnych rzeczy.
Jednym z nich jest wyniszczające, niszczące doświadczenie podczas używania. Drugi to tymczasowe doświadczenie wycofania się po zatrzymaniu.
Więc żeby ktoś zasugerował, że jest uzależniony od antydepresantów? To jest co najmniej problematyczne.
Nazywam siebie alkoholikiem, narkomanem i osobą w trakcie rekonwalescencji. Z mojego doświadczenia wynika, że uzależnienie jest desperacką prośbą, aby już nie odczuwać bólu.
To gniewne odrzucenie mojego miejsca na świecie, obsesyjne próbowanie zmiany niezmiennego. Używałem, ponieważ ktoś głęboko w moim wnętrzu miał nadzieję, że zmieniając własną percepcję, mogę zmienić swoją rzeczywistość.
Zaburzenia związane z używaniem substancji psychoaktywnych często współwystępują z innymi chorobami psychicznymi. To z pewnością moja historia. Przez całe życie walczyłem z dużymi zaburzeniami depresyjnymi i PTSD. Zdesperowany, by ulżyć mi w bólu, użyłbym prawie każdego leku, który mi zaproponowano.
Odkryłem, że alkohol jest świetnym sposobem na złagodzenie niepokoju i przez pewien czas był skutecznym sposobem na otępienie moich zmysłów (samoleczenie w przypadku przeciążenia sensorycznego) i spowolnienie czasu reakcji (złagodzenie objawów nadpobudliwości).
Udało się, przez pierwsze kilka drinków - dopóki nie wypiłbym za dużo i mój nastrój się poprawił.
Ale byłam gotowa zrobić wszystko, by uciec od rozpaczliwej samotności w żołądku. Chciałem się tylko zbuntować, uciec i zniknąć. Nie chciałem mieć depresji, nie chciałem retrospekcji, po prostu chciałem, żeby to wszystko się skończyło.
Nadal czasami tak się czuję. Ale na szczęście przy wsparciu mam dziś inne możliwości poza sięgnięciem po butelkę.
Wielu ludzi nie rozumie, że zaburzenia związane z używaniem substancji nie są definiowane przez fizyczne uzależnienie - to ta psychiczna obsesja jest prawdziwą walką.
Chęć zaspokojenia zachcianek. Ciągłe zwracanie się ku substancjom, nawet jeśli nie chcesz. To kompulsywne dążenie do natychmiastowej ulgi, pomimo wszystkich konsekwencji, które z tego wynikną. I często zdarza się, że łudzę się, że tym razem będzie inaczej.
Ktoś z zaburzeniami związanymi z używaniem substancji byłby trudny do odzwyczajenia się od substancji bez jakiegoś systemu wsparcia. Dlatego istnieje tak wiele grup rekonwalescencji, odwyków i innych programów trzeźwego życia - ponieważ pokonanie zaburzenia używania w pojedynkę może być wyczynem niemal niemożliwym.
Byłoby to dla mnie niemożliwe. A część mojego arsenału narzędzi, które pomogły mi odzyskać zdrowie? Leki przeciwdepresyjne.
Ludzie często myślą, że antydepresanty sprawią, że będą odrętwiali na świat, a „szczęśliwa pigułka” w rzeczywistości nie pomoże. O lekach psychiatrycznych mówi się często jako o jakimś spisku.
Pisanie o tak zwanych „negatywach” leków psychiatrycznych nie jest niczym nowym. Utwór Łazarza nie był pod żadnym względem przełomowy. Jeśli już, wzmocniło to obawy wielu ludzi przed tymi lekami - w tym osoby w trakcie rekonwalescencji.
Jednak jako osoba w trakcie rekonwalescencji mogę śmiało powiedzieć, że leki psychiatryczne są częścią tego, co utrzymuje mnie w trzeźwości.
Na pierwszym roku studiów przeżyłem bolesne rozstanie, które wywołało spiralę w dół, w poważną depresję. Szedłbym przez wiele dni bez wychodzenia z pokoju. Siedziałbym zamknięty w środku, leżąc w kółko oglądając filmy Disneya i płacząc.
Pod koniec mojej liny poszedłem do psychologa na naszym kampusie.
Psycholog powiedział mi, że mam „klasyczne” objawy klinicznej depresji i zasugerował, żebym umówił się na wizytę u psychiatry. Na początku byłem zirytowany. Zastanawiałem się, jak to „kliniczne” różniło się od tego, czego zawsze doświadczałem.
Wiedziałem, że mam depresję. To było oczywiste. Przeraża mnie chodzenie do psychiatry.
Byłem przerażony myślą, że potrzebuję psychiatry. Miałam prawdziwy problem z depresją, ale byłam nieugięta wobec idei leków.
Piętno choroby psychicznej było tak głęboko zakorzenione, że wstydziłem się na myśl o konieczności leczenia.
Napisałem w swoim dzienniku: „Czy naprawdę muszę być widziany przez PSYCHIATRĘ?… Nie chcę, aby lekarz mnie oceniał, chcę być Uzdrowiony - a nie LECZONY”.
Nie powinno to być szokiem, kiedy powiem ci, że przestałem spotykać się z terapeutą, który zasugerował mi wizytę u psychiatry. Oczywiście nic się nie poprawiło. Wszystko zepsułem. Każdego dnia trudno było wstać i pójść na zajęcia. Nie znalazłem żadnego znaczenia w niczym, co zrobiłem.
Przyjąłem, że mam jakieś zaburzenie psychiczne, ale tylko na pozór. Na wiele sposobów zracjonalizowałem swoją depresję - pomyślałem, że świat wokół mnie to bałagan i byłem po prostu zbyt niekompetentny, aby cokolwiek z tym zrobić.
Przez lata odrzucałem ideę leków. Byłem przekonany, że przyjmowanie leków przeciwdepresyjnych odrętwiałoby mnie na świat. W pełni wierzyłem, że leki będą „łatwym wyjściem”, a jednocześnie byłem przekonany, że i tak na mnie nie zadziała.
Nie mogłem pojąć myśli, że jestem chory. Miałem depresję, ale odmówiłem zażywania lekarstw, ponieważ nie chciałem „polegać na pigułce”. Zamiast tego obwiniałem siebie, przekonany, że po prostu muszę to wszystko poskładać.
Piętno przypisywane lekom przeciwdepresyjnym - piętno, które Lazarus wzmacnia, sugerując, że leki psychiatryczne zaszkodzą komuś w taki sam sposób, jak czyni to uzależnienie - powstrzymało mnie przed uzyskaniem pomocy, której tak bardzo potrzebowałem.
Zamiast tego przeszedłem długą ścieżkę zaprzeczania, używania substancji i samookaleczenia.
Uzależniłem się w dużej mierze dlatego, że żyłem z nieleczonymi chorobami psychicznymi.
Nie szukałem pomocy ponownie, dopóki nie zaszedłem tak daleko, że bez pomocy bym umarł. Zanim w końcu sięgnąłem po pomoc, uzależnienie prawie mnie zniweczyło.
To jest co powoduje uzależnienie. To nie jest „bardziej szalone i irytujące niż zwykle”. Uzależnienie dosłownie zrównuje twoje życie z ziemią i czyni cię bezsilnym.
Uzależnienie i wycofanie mogą być kiepskie, tak - ale zaprzestanie przyjmowania jakichkolwiek leków, szczególnie tych, których potrzebujesz, jest wyzwaniem, które nie jest unikalne dla leków psychiatrycznych iz pewnością nie jest powodem do unikania ich przyjmowania.
Moje życie mogłoby być o wiele szczęśliwsze i bardziej produktywne w tamtych latach, gdybym nie był zbyt zawstydzony, by otrzymać pomoc, której potrzebowałem. Mógłbym nawet w ogóle uniknąć zaburzeń związanych z używaniem narkotyków, gdybym poddał się leczeniu z powodu moich chorób psychicznych.
Żałuję, że nie podjąłem kroków, aby uzyskać pomoc wcześniej, zamiast próbować samodzielnie dźwigać ciężar choroby psychicznej.
Czy leki przeciwdepresyjne były dla mnie „magicznym środkiem zaradczym”? Nie, ale były ważnym narzędziem do zarządzania moim zdrowiem psychicznym.
Mój lek przeciwdepresyjny pozwolił mi przejść przez najbardziej osłabiające objawy. Wyciągnął mnie z łóżka, kiedy moje objawy sprawiły, że wypaliłem się i pokonałem.
Dali mi możliwość czołgania się po tym początkowym garbie i popchnęli mnie do łatwiejszej do opanowania linii bazowej, więc mogłem w końcu zaangażować się w działania lecznicze, takie jak terapia, grupy wsparcia i ćwiczenia.
Czy jestem fizycznie zależny od moich leków przeciwdepresyjnych? Może. Twierdzę jednak, że jakość życia, które mam teraz, jest tego warta.
Ale czy to oznacza, że nawróciłem? Przypuszczam, że będę musiał skontaktować się ze swoim sponsorem, ale jestem prawie pewien, że odpowiedź jest oczywista: abso-f * cking-lutely not.
Kristance Harlow jest dziennikarką i niezależną pisarką. Pisze o chorobie psychicznej i wychodzeniu z nałogu. Zwalcza piętno po jednym słowie. Znajdź Kristance na Twitterze, Instagramie lub jej blogu.