Druga strona żalu to serial o zmieniającej życie sile straty. Te potężne historie z perspektywy pierwszej osoby badają wiele powodów i sposobów, w jakie przeżywamy smutek i poruszamy się po nowej normalności.
Relacja oparta na miłości i głównie nienawiści, jaką mam z moim układem rozrodczym, sięga pewnego niedzielnego popołudnia, kiedy byłam w ósmej klasie.
Wciąż twierdzę, że okres był moim najgorszym dniem. Nie chciałem świętować. Raczej chowałem się w sypialni przez cały dzień, mając nadzieję, że to po prostu odejdzie.
Moje uczucia zmieniły się podczas studiów. Uzyskanie okresu było jak otrzymanie dokładnie tego, czego chciałeś na Boże Narodzenie.
Tak! Uff! Wreszcie pomyślałem, że nigdy tu nie dotrzesz! Ten mały radosny taniec na desce sedesowej oznaczał, że bez względu na to, jaką zabawę bawiłam w tym miesiącu, mogła być zabawna trochę dłużej.
A kilka lat później, kiedy byłem żonaty, chciałem zakończyć okres, tak jakbym koncentrował się na poruszaniu obiektu umysłem. Kiedy tępy ból spowodowany skurczami osiadł w miednicy, wiedziałbym, że po raz kolejny nie byliśmy w ciąży.
Grałem w tę grę przez 31 miesięcy z rzędu, zanim w końcu poszedłem do lekarza.
Każda kobieta, która kiedykolwiek została przygotowana do zajścia w ciążę i założenia rodziny, wie, że obserwujesz swój cykl bliżej niż powiadomienie o wysyłce na skrzynce wina.
Przez prawie trzy lata śledziłam owulację, koordynowałam określone dni seksualne, a następnie wstrzymywałam oddech, mając nadzieję, że miesiączka się nie pojawiła.
Miesiąc po miesiącu tylko jedna mała czerwona kropka oznaczała, że nie ma sensu próbować dwóch różowych linii.
W miarę jak miesiące sumowały się i zamieniały w lata prób, czułem się coraz bardziej pokonany. Byłam urażona tymi, którzy mnie otaczali, którzy bez wysiłku zachodzili w ciążę. Kwestionowałam wszystko, co kiedykolwiek zrobiłem, a co mogło mieć wpływ na moją płodność lub przynieść złą karmę.
Rozwinąłem nawet przytłaczające poczucie uprawnień. Mój mąż i ja byliśmy małżeństwem, mieliśmy stopnie naukowe i kredyt hipoteczny - dobrzy ludzie, którzy oddali naszą społeczność. Dlaczego nie zasłużyliśmy na dziecko, skoro je otrzymywali niektórzy z naszych nastoletnich członków rodziny?
Niektóre dni były wypełnione głębokim, obolałym smutkiem, a inne dniami niepohamowanej wściekłości.
Czas między wspaniałym seksem rodzenia dzieci a charakterystycznym znakiem, że nie zadziałał, był ekscytujący. Zawsze temu ufałem to sesja to zrobiła, to był jedyny.
Przedwcześnie odliczałam 40 tygodni, żeby zobaczyć, kiedy urodzi się nasze dziecko. Tym razem oznaczało świąteczne niemowlę, a czasem może zbiegać się w czasie z podarowaniem dziadkowi nowego dziecka na urodziny lub jaką radością będzie wiosenne dziecko.
Ale w końcu zacząłem wpatrywać się w jeszcze jedną nieudaną próbę, wymazując notatki ołówkiem z kalendarza i czekając od nowa.
Samotnie stawiać czoła bólowi z powodu tabu dotyczącego niepłodności
Niepłodność to najbardziej samotny klub, do jakiego kiedykolwiek należałem.
Nikt nie może naprawdę wczuć się w to. Nawet twoja mama i najlepsza przyjaciółka na całe życie mogą tylko powiedzieć „przepraszam”.
I to nie ich wina, że nie wiedzą, co robić. ty nie wiem, co robić. Twój partner nawet nie wie, co robić.
To jedyna rzecz, którą oboje chcecie sobie dać bardziej niż cokolwiek… a po prostu nie możecie.
Miałem szczęście, że miałem partnera, który był ze mną all-in - dzieliliśmy smutek i ciężar, a później świętowanie. Zgodziliśmy się, że to „nasza” bezpłodność, coś, z czym musimy się wspólnie zmierzyć.
Niepłodność jest owiana tabu i wstydu, więc czułem, że nie mogę o tym otwarcie mówić. Odkryłem, że jest niewiele informacji, które mógłbym zidentyfikować lub z którymi mógłbym się połączyć. Zostałem sam z pierwotną tęsknotą, z połamanymi częściami.
Zamiast być w stanie wcisnąć ten bolesny temat - bezpłodność - głęboko w głąb i zignorować go, wraca specjalne powiadomienie na czerwonym świetle. Każdego miesiąca jesteś zmuszony pogodzić wszystko, co czujesz, pragniesz i cierpisz.
O ile mogłem zarządzać swoimi uczuciami między cyklami, każdego miesiąca byłbym zmuszony pamiętać dokładnie, gdzie byliśmy i ponownie zagłębiać się w intensywne rozczarowanie.
Niepłodność zaraziła nasze życie jak wirus.
Pomyślałbym, że nic mi nie jest, pogódź się z tym, po prostu żyj naszym życiem tak szczęśliwie i w pełni, jak tylko możemy jako dwójka. Ale zawsze czekało na mnie przy każdym baby shower, gdzie wzbierał smutek i wysyłał mnie do łazienki ze szlochem.
Zawsze na mnie czekało, gdy nieznajomy w samolocie zapytałby mnie, ile mam dzieci, a ja bym nie powiedział żadnego.
Zawsze na mnie czekało, kiedy ciocia w dobrych intencjach na weselu zganiła nas, że nie daliśmy jej dziecka do zabawy, jakby jej potrzeby w tym scenariuszu były większe niż nasze.
Chciałam mieć dziecko i rodzinę - być matką - bardziej niż czegokolwiek, czego kiedykolwiek pragnęłam w życiu.
A przegapienie tego - mimo że nie wiedziałem jeszcze, czego tak naprawdę brakuje - wydawało mi się stratą.
Our Science Baby i utrzymujące się poczucie, że brakuje mi więcej
Przez dwa lata próbowaliśmy samodzielnie zajść w ciążę, zanim zwróciliśmy się o pomoc do lekarza.
Wizyta u tego pierwszego lekarza zmieniła się w cztery miesiące wykonywania podstawowych wykresów temperatury ciała, co przełożyło się na sprawdzenie części ciała u męża, co przekształciło się w rozpoznanie wrodzonej nieobecności nasieniowodów, co przekształciło się w kolejne cztery lata czekania i oszczędzania na Cykl zapłodnienia in vitro (IVF) o wartości 20000 USD.
Gotówka. Z kieszeni.
W końcu przeszliśmy przez proces zapłodnienia in vitro w 2009 roku, po pięciu latach prób, czekania i nadziei.
Trzeba przyznać, że mieliśmy szczęście. Nasz pierwszy cykl był udany, co było dobre, ponieważ zgodziliśmy się na jeden i gotowy plan: albo to zadziałało, albo ruszyliśmy dalej.
Sam cykl był brutalny - emocjonalnie i fizycznie.
Miałem 67 kolejnych dni zastrzyków (podczas upalnego lata w Kansas), czasem dwa dziennie. Każde szturchnięcie wydawało się postępem, ale przypominało mi też, jak niesprawiedliwe było to wszystko.
Z każdym szturchnięciem czułem, jak cena od 20 do 1500 dolarów za zastrzyk tryska mi pod skórę.
Ale było warto.
Dziewięć miesięcy później mieliśmy doskonale zdrową, piękną dziewczynę.
Ma teraz 8 lat i moja wdzięczność za nią nie zna granic. Nasi przyjaciele nazywają ją Science Baby. I zgodnie z obietnicą mojego męża dla siebie nawzajem, jest naszą jedyną.
Tworzymy całkiem solidny trójpak. Chociaż w tym momencie nie mogę sobie wyobrazić, że nasze życie jest inne, często trudno jest nie zastanawiać się, czego przegapiliśmy, nie mając więcej dzieci.
Przez długi czas ludzie pytali, czy będziemy mieli inny. Zastanawialiśmy się nad tym, ale zgodziliśmy się, że emocjonalnie, fizycznie i finansowo nie mieliśmy innego ryzyka in vitro. Gdyby to nie wyszło tak samo, byłbym zepsuty. Zdruzgotany.
Więc chociaż pogodziłem się z posiadaniem jedynaka (ona jest całkiem świetna) i pogodziłem się z tym, że los zadał nam jedną rękę i mocno blefowaliśmy w drugą, nie wiem, czy kiedykolwiek strząsnę to pragnienie mieć kolejne dziecko.
Żal z powodu bezpłodności, nawet po tym, jak pozornie ją przezwyciężyłeś, nigdy w pełni nie znika.
Czeka na Ciebie za każdym razem, gdy Twoi znajomi opublikują zdjęcie z okazji ich ciąży i zdasz sobie sprawę, że nigdy więcej nie będziesz mógł rozkoszować się własnymi wiadomościami dotyczącymi ciąży.
Czeka na Ciebie za każdym razem, gdy Twoi znajomi przedstawiają najstarszego swojemu najmłodszemu, a słodycz może zepsuć internet, ale nigdy nie dowiesz się, jak to jest.
Czeka na Ciebie za każdym razem, gdy Twoje dziecko osiąga kamień milowy i zdajesz sobie sprawę, że jest to nie tylko pierwsza rzecz warta świętowania, ale nigdy, przenigdy nie będzie kolejna.
Czeka na ciebie, kiedy zdajesz sobie sprawę, że byłeś taki sam, jak wszyscy, którzy przez dziewięć błogich miesięcy z łatwością poczęli dziecko, i za jednym wielkim pchnięciem wróciłeś do klubu niepłodności.
Obecnie wykonuję histerektomię, ponieważ od zajścia w ciążę mam dwa okresy w miesiącu. Każdy z nich przypomina mi, że są bezsensowne i marnują mój czas, ponieważ nic z tego nie wyniknie.
Śmieję się z tego, jak zatoczyłem koło z tym zjawiskiem w moim życiu i jak zaczynam rozmawiać z własną córką o miesiączce.
Ten trudny związek z czymś, nad czym nie mam kontroli - a jednak coś, co dyktowało mi tak dużą część mojego życia - nadal nade mną panuje.
W niektóre dni jestem wdzięczny, ponieważ przyniosło mi to mój największy prezent. Na innych wciąż przypomina mi, że ani razu nie dowiedziałem się, jak to jest sikać na patyk i na zawsze zmienić bieg swojego życia.
Chcesz przeczytać więcej historii ludzi poruszających się po nowej normalności, gdy napotykają nieoczekiwane, zmieniające życie, a czasem tabu momenty żalu? Sprawdź całą serię tutaj.
Brandi Koskie jest założycielkąStrategia Banter, gdzie jest strategiem treści i dziennikarką zdrowia dla dynamicznych klientów. Ma ducha wędrowania, wierzy w moc dobroci, pracuje i bawi się ze swoją rodziną u podnóża Denver.