Kiedy przechodzę przez ciąg niepokoju, wydaje mi się, że nigdy się nie skończy.
Negatywne przemówienie przebiegające przez mój umysł nigdy się nie zamknie. Ból w klatce piersiowej nigdy nie ustąpi. Na zawsze pozostanę w stanie skrajnego dyskomfortu.
A potem, powoli - krok po kroku - zaczyna cichnąć, a ja wychodzę w miejsce uzdrowienia i pewności siebie z odnowionym poczuciem siebie. Ten spokój zawsze wydaje się cudem.
W rzeczywistości jest to tak ekscytujące, że często spadam prosto do zapadni, z których właśnie się wydostałem. Poczucie uwolnienia się od ciężaru lęku jest tak wyzwalające, że złe nawyki znów zaczynają wyglądać dobrze.
Więc pobłażam sobie, układając małe pokusy jedna na drugiej, jak domek z kart. I dziwne jest to, że wiem, że ostatecznie upadnie pod ciężarem niepokoju, który nieuchronnie powraca - ale i tak to robię.
Oto jak to się dzieje.
Zła higiena snu
Kiedy minęła fala niepokoju i przeżywam przypływ odnowionego pragnienia życia, często pierwszym mikro-odpustem jest zignorowanie rutyny snu.
Od lat zmagam się z bezsennością, więc moja rutyna snu jest delikatna, precyzyjnie dostrojona i podatna na rozpadanie się przy najmniejszym odchyleniu.
Zaczyna się od obejrzenia dodatkowego odcinka dowolnego programu telewizyjnego, który obecnie oglądam. Wiem, że ważne jest, aby odpocząć od ekranów przed snem, ale w moim podekscytowanym stanie umysłu odurzający blask ekranu laptopa wciąga mnie do środka, usypiając mnie w stan przypominający zombie.
Zamiast go wyłączać, ściemniać światła i poświęcać godzinę na czytanie, popijając ziołową mieszankę herbaty usypiającej, całymi godzinami trzymam się przykuty do ekranu.
Można by pomyśleć, że przemiana w kanapowego zombie na 2 godziny przed snem byłaby dobra. Ale kiedy w końcu przekonuję swój mózg, by kazał mojej dłoni zamknąć laptopa i natychmiast wskoczyć pod kołdrę i zamknąć oczy, mój umysł wciąż pędzi od myśli o bohaterach serialu.
Połącz to z kilkoma drinkami tuż przed snem i przygotowuję się na noc rzucania się i przewracania.
Ten niepokój może spalić kilka kalorii, ale nie rozluźni mojego umysłu. To jeden mały krok w kierunku cofnięcia się w stan niepokoju.
Nadmierne zaangażowanie w wydarzenia towarzyskie
Zdaję sobie sprawę, jak ważne jest, aby dać sobie czas na doładowanie. Moi przyjaciele żartują, że zużyłem zwrot „naładuj moją baterię”.
Jako skrajny introwertyk jest to szczególnie prawdziwe. Spędzanie czasu z ludźmi nie dodaje mi energii, to mnie poraża.
Ale często, gdy wychodzę z okresu wzmożonego niepokoju - i towarzyszącej mu izolacji społecznej - odruchowo zapełniam swój harmonogram wydarzeniami towarzyskimi. Pomimo tego, że jestem introwertykiem, nadal chcę towarzysko i spędzać czas z przyjaciółmi i rodziną, kiedy mam energię.
Napój z koleżanką we wtorek. Randka w środę. Koncert w czwartek. Kolejna randka w piątek. (Dlaczego nie pójść na dwoje? Czuję się dobrze!)
Około środowego popołudnia, na kilka godzin przed randką, czuję zmęczenie z powodu braku snu i lekkiego, pełzającego niepokoju. Oczywiście blokuję to uczucie i postanawiam rzucić się naprzód na randkę, koncert i resztę tygodnia.
Może nawet dopełnię tego weekendowym obiadem z rodziną, który nieuchronnie zamienia się w katastrofę, gdy mój zmęczony umysł zamienia mnie w porywczego goblina obiadowego, który narzeka na jedzenie i odpowiada na dobroduszne pytania mojej mamy z jednowyrazowymi odpowiedziami - głównie „Nie!”
W tym momencie zaczynam odczuwać rosnące poczucie lęku, że podstępnie narasta kulka niepokoju. Ale zamiast powrócić do dobrych nawyków, podwajam się.
Rekompensata kofeiną i piwem
Podwojenie dla mnie oznacza naprawienie zmęczonego umysłu zwiększoną dawką kofeiny i piwa.
Kofeina, która pomoże mi przetrwać dzień pracy. Piwo, aby znieczulić mój umysł i uśpić go na kilka godzin (aż budzę się z pełnym pęcherzem i niespokojnym umysłem).
Wydaje się, że te środki chemiczne działają przez kilka dni. Im bardziej czuję się zmęczony, tym więcej piję kofeiny, aby zachować czujność, i tym więcej piję piwa, aby nakłonić mózg do snu w nocy.
Coraz więcej dolewek kawy rano i herbat po południu, więcej jasnych piw i pilsnerów w nocy, coraz więcej i więcej - aż „więcej” traci moc. W końcu niespokojne noce i mgliste dni popychają mnie na krawędź, powodując ciężkie załamanie.
Kiedy uparcie trzymam się złych nawyków, załamuję się na jeden dzień i zaczynam cykl od nowa, wiedząc, że to zła decyzja, ale mimo wszystko jej zaprzeczam. Bezsenne noce i niespokojne popołudnia trwają.
Gdzieś mam wrażenie, że mała kula niepokoju, którą poczułem tydzień wcześniej, przekształciła się w coś bardziej znaczącego i bardziej niebezpiecznego, z rosnącym rozmachem.
Jedzenie śmieci
W środku tej orgii złych nawyków, wciąż czepiając się zanikającego poczucia radości po niepokoju, wypełniam swoje ciało rupieciami. Łatwo jest jeść śmieci i przez większość czasu też świetnie smakuje. Po co poświęcać czas na gotowanie zdrowego, zbilansowanego posiłku w domu, skoro wszędzie, gdzie spojrzę, są słodkie węglowodany i tłuste przekąski?
Burger i frytki na obiad. Frytki i piwo na obiad. Smażona kanapka z kurczakiem następnego dnia. I tak dalej.
Kofeina również całkowicie zmniejsza mój apetyt - wydaje się w tej chwili sprytny sposób na uniknięcie odpowiedzialności za karmienie się. Piwo też mnie wypełnia i czasami pomaga mi zasnąć.
Obecnie mieszkam sam, więc ta anty-dieta może pozostawać bez kontroli przez tygodnie, zanim zakończę cykl. A do tego czasu jest zwykle za późno, aby powstrzymać przypływ niepokoju, który ma się we mnie uderzyć.
Nawrót
Pod ciężarem mojego niezdrowego odżywiania, braku snu, nadmiernej pobłażliwości i przypalonego kofeiną, odurzającego piwem stanu umysłu, mój domek z kart wali się. Następuje intensywny atak niepokoju.
Wróciłem do czucia niepokoju w klatce piersiowej. Wróciłem do zamrożenia w połowie myśli lub w połowie kroku, nie jestem pewien, co myślę lub robię. Wróciłem do hiper samoświadomości i niekończącego się ruminacji.
To frustrujący, ale aż nazbyt znajomy stan istnienia. Kiedy to się stanie, jestem gotów zrobić wszystko, aby się z tego wyrwać - nawet jeśli oznacza to porzucenie wszystkich złych nawyków i ponowne rozpoczęcie od nowa.
Wkrótce stawiam małe kroki, aby wesprzeć swój umysł i ciało: mniej telewizji przed snem, mniej kofeiny i piwa, mniej fast foodów, mniej nadmiernego pobłażania i zmęczenia.
Powoli zaczynam czuć się lepiej, moja samoświadomość stopniowo zanika do pewności siebie i znów jestem na najlepszej drodze.
Zamykająca refleksja
Wiele razy przeżyłem ten cykl. Ale też się z tego nauczyłem: umiar to moja nowa mantra.
Jedno piwo do obiadu może być tak samo relaksujące jak trzy. Jeden odcinek Netflix zamiast dwóch uniemożliwia mi przepalenie nowego sezonu w ciągu tygodnia i daje mi więcej czasu na relaks przed snem. Życie jest zwykle tak samo zabawne - jeśli nie bardziej - i rzadziej wpadam w ten samobójczy cykl.
Powinienem również zaznaczyć, że mój niepokój nie zawsze jest spowodowany złymi nawykami. Czasami robię wszystko dobrze i nie wiadomo skąd uderza mnie atak niepokoju. To są czasy, kiedy naprawdę muszę kopać głęboko, aby znaleźć wyjście z tego.
Łatwo się poddać. Czasami robię to przez chwilę.
To także najbardziej frustrujące chwile, kiedy znajomy mnie pyta, Co jest nie tak? Co się stało? O co się tak martwisz? Chciałbym wiedzieć. Ale lęk nie ma jasnych przyczyn ani prostych rozwiązań.
Jeśli tak jak ja żyjesz z chronicznym lękiem, wiesz, że często pojawia się i znika, pozornie przypadkowo. Ale możesz sobie pomóc, uważając na złe nawyki i starając się dążyć do umiaru - nawet jeśli nie zawsze się to udaje.
Steve Barry jest pisarzem, redaktorem i muzykiem mieszkającym w Portland w stanie Oregon. Pasjonuje się destygmatyzacją zdrowia psychicznego i pouczaniem innych o realiach życia z chronicznym lękiem i depresją. W wolnym czasie jest początkującym autorem tekstów i producentem. Obecnie pracuje jako starszy redaktor w Healthline. Idź za nim Instagram.